Pisałam wcześniej, że wyruszyłam na inne tereny łowieckie za kaniami i innymi dobrami i tym razem dobrze wytypowałam.
Zaliczałam kilka lasków w drodze na Powidz i w każdym coś się trafiało.
Szczególnie jeśli idzie o kanie. Bo taki był w sumie cel mojego wyjazdu. Jako królowa kań niezbyt się w tym roku wykazywałam więc musiałam to zmienić. Koledzy z forum pokazywali swoje kanie i tym samym mnie zmobilizowali do działania.
Aktualnie mam ich przesyt a to ze względu na przerabianie tak ogromnej ilości. Trochę przegięłam mimo, że dużo rozdałam.
Nie liczyłam ale pewnie koło setki tego było. I to ogromne rozmiary, patelnia ledwie odbierała.
Takich rozmiarów kań to dawno nie oglądałam. Myślałam, że mam już największą ale jak porządkowaliśmy swoje kanie w lesie to zatrzymało się auto i wysiadła jakaś kobieta z kanią jeszcze większą niż moja. Zrobiłam jej nawet fotkę, oczywiście za jej zgodą.
Zatem tron zachowałam i nie dam się zdetronizować.
Na temat innych znalezionych grzybów napiszę oddzielnie.
Oj zazdroszczę – ja jakoś na kanie trafić nie mogę 🙁
Gratulacje!!!
kanie przepiękne, ale do lasu autem się nie godzi, oj nie godzi.