Wracając dziś popołudniu z działkowego grilla u kumpla postanowiłem zwiedzić nowy dla siebie las w Prawęcicach. Specjalnie nie szalałem w nocy z procentami, by mieć dziś siły na szwędanie się po lesie – czego to się nie robi dla grzybków Nawet poranny deszcz mnie nie zniechęcił do realizacji planu. Mimo, że wróciłem z bajorem w butach, to się opłacało – dziś czułem mega wenę na chodzenie. Zatem las niezbyt duży. Obszedłem go niemalże dookoła (niecałe 8km). Dość ciekawy i zróżnicowany, ale chyba tak bardziej na porę letnio-jesienną pod względem grzybów. Zanotowałem w nim jednak znalezienie mojego pierwszego grzyba rurkowego w tym roku – maślaczka, chyba żółtego, chociaż myli mnie brak kołnierzyka… chyba, że po prostu mu zleciał
Również moje pierwsze w tym roku muchomory (chyba plamiste) i rulik nadrzewny.
Wracając do samochodu wpadłem w rejon potencjalnie smardzowy i porządnie go przeszukałem – trafiłem
Smardz bodajże jadalny ( ), szkoda tylko, że się tak pochylił ku ziemi. Niestety to był jedynak.
Las ogólnie przyjemny, do zwiedzenia w późniejszym terminie.
Podjechałem po drodze do mojego koźlarzowego iejsca w Grotnikach – jeszcze pucha
Wciąż czułem głód łażenia, więc w drodze do domu zajechałem jeszcze do lasu, w którym w zeszłym tygodniu zapoznałem się ze smardzami
Tym razem jednak zacząłem zwiedzanie od drugiej strony, ale czekały tam na mnie jedynie gęśnica wiosenna i żółciak siarkowy.
I przeniosłem się na koniec w miejsce zeszłotygodniowych smardzowatych, gdzie dosyć sporo było tych, których nazwy nie mogę sobie przypomnieć
Dość szybko jednak natknąłem się na dosyć sporą rodzinkę, która była wisienką na torcie tego dnia… smardzyki
I bonus