Cesarzowa smardzowania i Wzgórek Paulusa

Cesarzowa smardzowania i Wzgórek Paulusa
Udostępnij:
  •  
  •   
  •  

Galeria foto – Zenit
Uwielbiam smardze, chyba dlatego że pojawiają się na tak krótko i karzą czekać na siebie przez cały rok. Dostrzeżenie ich wymaga skupienia, koncentracji i cierpliwości. Nigdy nie wiadomo, czy pod kolejnym liściem łopianu nie ukrywa się smardz. Na szczęście udało nam się podczas wspólnej wyprawy z Wiesiem i Danusią wydobyć z ukrycia mnóstwo smardzów, wśród których były młodziutkie jak również te wiekowe, których żywot powoli dobiegał końca. Z pewnością każdy po cichu chciał być pierwszym ,który znajdzie smardze. Jak mieliśmy się o tym wkrótce przekonać, przyjemność ta przypadła w udziale Eli. Chwila ta została uwieczniona na nagraniu filmowym, na którym Ela z dumą prezentuje swoje pierwsze w tym roku smardze stożkowate.


Kolejne sztuki znajdowaliśmy już wszyscy niejako rotacyjnie. Jedynie sposób ich wyszukiwania był inny u każdego z nas. Wiesiu co chwila instruował nas, gdzie dokładnie powinniśmy penetrować miejsca, Danusia ze stoickim spokojem wynajdowała kolejne owocniki idąc cały czas głównym szlakiem, Ela co pewien czas wydawała gromkie okrzyki radości ze znalezienia kolejnych, a ja tylko podbiegałem ze sprzętem fotograficznym do każdego, by móc fotografować. Za chwilę jednak, to ja miałem mieć przyspieszone bicie serca, kiedy na małym wzgórku zlokalizowałem kilkanaście smardzów, choć niestety w większości już wiekowych. Na pamiątkę tego odkrycia owe miejsce zostało nazwane Wzgórkiem Paulusa, co nieskromnie zaakceptowałem.


Kolejne godziny upłynęły bardzo przyjemnie, oprócz smardzów znaleźliśmy krążkówki żyłkowane, malutkie twardzioszki, szarawo zabarwione czernidłaki, grzybówki czyste, naparstniczkę stożkowatą i inne gatunki, które Zenit z pewnością zaprezentuje wkrótce w formie zagadek.
W końcu postanowiliśmy nieco odpocząć, rozpalić ognisko i zjeść pieczoną kiełbaskę. Nasze żony na tą okazję przygotowały całe kulinarne zaplecze, łącznie z sałatką i gorącymi napojami.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

To było bardzo przyjemne smardzowanie. Widok zdziwionych Słowaków, którzy z niedowierzaniem patrzyli jak zbieramy grzyby w miejscach, w których jeszcze kilkanaście dni temu leżał śnieg tylko nas rozbawił i przekonał, że jesteśmy jako Polacy naprawdę „grzybniętym” narodem.
W drodze powrotnej udało nam się zebrać jeszcze kilka sztuk, co ciekawe w miejscach, które wydawało się nam dobrze przeszukanych. Dowodzi to jak dobrze kamuflują się smardze i jak uważnie należy przeszukiwać miejsce ich występowania. Łącznie pokonaliśmy około 14 km i zrobiliśmy kilkaset zdjęć. Bez wątpienia był to udany dzień i owocne smardzowanie. Na kolejne wybierzemy się z pewnością za rok.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Zdjęcia poniżej autor: Zenit

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Wyświetleń: 1154


Udostępnij:
  •  
  •   
  •  

Dodaj komentarz