Jeszcze wczoraj byłem przekonany, że grzybów w łódzkim nie ma, że je po prostu wysuszyło. Faktycznie moje utarte miejscówki w tym roku solidnie zawodzą. Z racji, że zorganizowałem sobie długi weekend, pognałem i dziś do lasu, ale w zupełnie innym kierunku, szukać czegoś zupełnie nowego. Na początek postanowiłem odwiedzić miejsce, gdzie 2 tygodnie temu byłem pierwszy raz w życiu i znalazłem wówczas po jednym borowiku: szlachetny i ceglastopory. Po tej miejscówce miałem zwiedzać okoliczne laski. Jednak na tyle mnie zaskoczyło to pierwsze miejsce, że już w nim zostałem do końca grzybiarskiego piątku i spędziłem w nim bardzo miłe 7 godzin
Szczerze powiem, że po takim lesie grasowałem chyba po raz pierwszy i po raz pierwszy zebrałem tyle szlachetnych. Chyba dlatego, że zawsze ganiałem za koźlarzami – brzozy łatwiej wyparzyć
Dziś czuję, że nabrałem trochę borowikowego doświadczenia. Las jodłowy, ciemny jak cholera, a o 5 rano to już w ogóle z latarką chodzić
Jak wspomniałem szlachetnych chyba nigdy tyle nie nazbierałem i było to całkiem miłe uczucie, gdy robiło się zdjęcie jednemu okazowi, a przypadkiem odgarnęło się igliwie z okolicy i ukazywały się kolejne baryłeczki Były momenty, że czułem się jak niektórzy z Was, którzy znajdywali borowiki na małej przestrzeni. Mogłem iść 5-10 minut bez niczego, a nagle 5-8 młodych borowików na małej powierzchni.
Co mnie cieszy to to, że nie spotkałem ani żywej duszy Nie znalazłem żadnego przestarzałego prawdziwka, same świeżynki, tak jakby sezon w tym miejscu dopiero się na nie zaczął.
Z początku chodziłem i szukałem czegokolwiek, jakichś grzybowych wynalazków na kartę, ale gdy zaczęły się trafiać prawusy, szybko mi się cel podróży przestawił
Nie ma co się zbytnio rozwodzić, ot nowa miejscówka, którą na stałe zaznaczę sobie na grzybowej mapie.
Miejsce jest jeszcze o tyle ciekawe, że raczej nie ma możliwości zejścia go jakimś schematem – kilka razy się gubiłem i trafiałem po raz któryś we fragment lasu, w którym już byłem Ale nawet wtedy znajdowałem kolejne sztuki, które przeoczyłem wcześniej
Oto kilka zdjęć dzisiejszych prawusków:
Trafił się też jeden ceglaś, niestety jak zwykle objedzony
Ostateczny zbiór – nie zapełniłem kosza, ale nie jest źle
Zatem dzień odkrywcy całkowicie udany i faktycznie lepiej mieć więcej niż jedną miejscówkę na wypadek, gdyby jedna nie dawała rady
Krakus