Po piątkowym rekonesansie nie miałam złudzeń, że w sobotę usiedzę na wiadomej części ciała. Pogoda nie sprzyjała wypadom, ale przecież jak się człowiek uprze, to do lasu i w zadymkę poleci.
A tu tylko siąpiący deszczyk, który zresztą szybko ustał. W lesie cisza i bezludzie. Czy bezgrzybie?
Niektóre grzybki są tak cenne, że mają własnych ochroniarzy.
Pojawiają się także grzybowe maluchy, które normalnie najczęściej pozostają niezauważone. Ale jak „koszykowców” brak, to wzrok się wyostrza.
I jeszcze kilka nadrzewnych dla koneserów tego gatunku.
Oczywiście to nie wszystko, ale nie chcę przynudzać. Pochwalę się tylko, że spotkałam całe mnóstwo chrobotków, ale chwilowo nie mam czasu się zająć fotkami.
To jeszcze bonusy.