Pogoda od samego rana wspaniała, aż się chciało ruszyć do lasu, warto było.
Już na dzień dobry przywitały mnie boczniaki ostrygowate, łuszczaki zmienne a i jeden bidulek zajączek też się trafił
Gruba warstwa liści utrudnia skutecznie wypatrywanie czegokolwiek w ściółce, to też podniosłem wzrok trzydzieści centymetrów wyżej nad ściółkę
Oblukałem chyba wszystkie stare kłody i próchniejące pnie w parku, z wielkim trudem udało się wypatrzeć ostatniego gwiazdosza w liściach.
Boczniaki znalezione, zjedzone, listopad zaliczony jeszcze w grudniu zaliczyć płomienice zimowe i czekać na smardze