Pomimo niepewnej pogody nie wytrzymałem i udałem się na dzikie, posępne osuwisko w Beskidzie Niskim, gdzie rosną wspaniałe pawężnice. W buczynie pomimo wczesnego popołudnia panował zwykły półmrok. W oddali mruczała burza, a gdzieś z gęstwiny dochodziły swojskie pochrząkiwania dzika . Moje tamtejsze „oczko w głowie” – największy spośród kilku(nastu) okazów pawężnicy rozłożystej – Peltigera horizontalis ma już metrową długość (może to dwie, a może w całości tylko jedna plecha???) i niedługo zabraknie jej głazu do dalszego rozrostu, co widać na obrazku. Jak zwykle, niezawodnie z owocnikami o tarczkach najczęściej poziomych (horyzontalnych), w czym dopatruję się źródła nazwy naukowej. Polska nazwa adekwatna do wspomnianych powyżej wymiarów „mojej” pawężnicy. Robiłem jej liczne już zdjęcia, znajdujące się w atlasie.
Prawie w zasięgu ręki można tam znaleźć jeszcze dwa gatunki. Pawężnica pergaminowa – Peltigera membranacea. Stosunkowo najmniej tam liczna. Zwykle można też natrafić też na okaz owocnikujący.
Pawężnica łuseczkowata – Peltigera praetextata. Tam najczęstsza. Zwykle ma bogate izydia, co wystarcza do oznaczenia bez zaglądania pod spód listków. Nie znalazłem na nich niestety owocników pomimo doskonałej kondycji okazów – plechy 30-centymetrowe i większe nie należą do rzadkości.
Już w domu w „bieszczadzkiej szufladce” znalazłem nie prezentowane jeszcze zdjęcia plech P. praetextata niezwykle obficie owocnikujących, jest więc okazja, by je tutaj dołączyć.