Miło jest zaczynać dzień od solidnej jajecznicy z kurkami. Mniam! A jako że nią nie mogłam podzielić się z Wami, podzielę się moimi wczorajszymi grzybowymi trafieniami, których nie miałam w planie. A było to tak. Postanowiłyśmy z moją przyjaciółką Agatką [przymiotnik tym razem dyplomatycznie pominę ] wpaść do Wysowej. Ale tak jakoś się złożyło, że na chwilę zatrzymałyśmy się w Bielance. Przy drodze rósł sadziec konopiasty w ogromnych wprost ilościach, a że ten kwiatek kochają motyle, więc strzelałam fotki na prawo i lewo.
I wśród tego motylego rozpasania zobaczyłyśmy w tym samym momencie śliczne, w różnych rozmiarach kurki. Chociaż mój strój niekoniecznie nadawał się na chaszczowanie, pomknęłam w krzaczory, wydając przy tym mało cywilizowane dźwięki. Agatka dolewała oliwy do ognia instruując mnie, gdzie jeszcze mam zajrzeć. Efekt znalazł się, jak to się drzewiej mawiało, w podołku, gdyż jak wspomniałam wcześniej, grzybów nie było w planie.
Ogołociwszy kurkowe miejsce z westchnieniami pod adresem pozostawionych maluchów, poszłyśmy dalej w górę. Słoneczko dopiekało, motylki nadal pozowały a nasze oczy penetrowały okoliczny las. I… w tym samym momencie zobaczyłyśmy grzybowego olbrzyma. Pokonawszy stromiznę, chaszcze i grzęzawisko nad strumykiem odkryłam, że to wielgaśny borowik ponury. Obok poukrywane w trawie rosły inne grzybaski.
Ponieważ nie chciało mi się wracać drogą na łeb na szyję i czując, że coś jeszcze w krzakach piszczy, poszłam kawałek w górę i tam… Bingo! Znalazłam piękne i bogate stanowisko siatkolista maczugowatego, grzyb piękny, okazały i ze statusem E – wymierające na Czerwonej liście. W dodatku w ogromnym, czarcim kręgu!
Ale jeszcze w Wysowej, do której w końcu udało nam się dotrzeć tuż przed wieczornym deszczem, zobaczyłam w parku zdrojowym intrygującego nadrzewniaka na klonie, którym okazał się być kolczatek strzępiasty [dzięki, Mlody, za rozpoznanie], kolejny po siatkoliście egzemplarz z Czerwonej listy tym razem ze statusem V – narażone.
I jeszcze bonus, jak obyczaj każe.