Moja 3 wizyta na hałdach.
Pogoda do kitu…
Był mocny wiatr, padał deszcz, kaptur mi spadał na oczy i niewiele widziałam, aparat parował a na dodatek ścieżka pod górę na hałdy była w błocie i oślizgłych liściach i trzeba było przedrzeć się obok ścieżki, przedzierając przez haszcze. Dało nam do wiwatu i tchu brakowało.
Na miejscu okazało się, że ktoś nam podprowadził boczniaki ( nawet powyrywał te rosnące w dziuplach) ale za to zrobiłam fajne zdjęcia zimówek w deszczu. Nie ważne, że się uszargałam bo tam jakieś jeżyny i krzaczory po kolana.
Mąż tym razem nie marudził( buty miał całe przemoczone,parasol mu połamało, ja poszłam w kaloszach) bo to był jego pomysł z tymi boczniakami a ja na to jak na lato, bo sama w te haszcze nie pójdę.
Ale miejsce jest ciekawe,na jakimś powalonym drzewie rosną różne gatunki grzybów: boczniaki, uszaki bzowe, chrząstkoskórnik purpurowy, zimówki, jakieś maleńkie grzybówki, gmatwice więc mimo wszystko będę to miejsce odwiedzać. Może jak będzie sucho…
A niżej grzybki, które spotkałam po drodze, zanim doszłam do tego miejsca.
Jakieś włośnianki, ciżmówki i coś gąskowatego czy lejkówkowatego.
,
A już przy zimówkach gmatwice . Boczniaki nam ktoś wykosił.