Temperatura na plusie, kilkanaście cm mokrego śniegu, wiatr, momentami prószący śnieg – taka dzisiaj towarzyszyła mi aura. Stwierdziłam, że wolę 15- i słońce niż takie nie wiadomo co. W lesie pusto i cicho. Jako że na ziemi śnieżna pokrywa, praktycznie pozostaje szukanie nadrzewnych. A tych nie brak. Na początek wrośniaki – różnobarwne i szorstkie – te ukryte pod białą poduchą.
Skórniki szorstkie, powłocznice – cielista i dębowa, miękusz rabarbarowy i klejoporek winnoczerwony. Kolorki świetnie kontrastujące z wszechobecną bielą.
Uroczo prezentują się w śnieżnych czapach porki brzozowe. Udaje mi się także dostrzec żylaki promieniste i jamczatkę wielkoporą.
Z jadalnych znalazłam boczniaki ostrygowate, ale zrobiłam tylko
Największą radość sprawił mi jednak ten widok: szyszkolubka kolczasta wyrastająca ze śniegu i zmarnowana wodnicha, ostatnia na posterunku.
To jeszcze nie wszystkie gatunki namierzone dzisiaj, ale wszak trzeba mieć jakiś umiar w relacji. Zrobiłam koło 10 km i przemoczyłam niby nieprzemakalne buty. Teraz czekam na lekki mrozik i A póki co,